22.12.2014

7. Today is 7th.

Dedykacja dla Jane. Musimy wreszcie ogarnąć nasz projekt.

     Po dłuższej chwili, podczas której wspinałem się na piętro, stwierdziłem, że przesadzam. Owszem, zaciekawiło mnie to, co powiedziała - a właściwie chciała powiedzieć - Gabriele, ale chyba  nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że jej prawie wcale nie znam.
     Nie, poprawka: ja jej, poza imieniem i pochodzeniem, wcale nie znam.

    Rzuciłem szlafrok na moje łóżko, po czym tylko w różowych bokserkach stanąłem przed szafą. Nigdy nie miałem problemu z wyborem ubrania i to nie tylko dlatego, że nie jestem dziewczyną. Jeśli jestem na planie, to o mój strój, a nawet częściowo i o włosy, troszczy się grupa kostiumografów, natomiast podczas tych niewielu dni, kiedy sam muszę interesować się swoim ubiorem, wybieram jakiś komplet z zestawów, które, uporządkowane w szafie, czekają tylko na użycie.
Wyciągnąłem wytarte jeansy i szary t-shirt z nadrukiem, który przedstawiał jakieś europejskie miasto - pamiętam, że Rydel wcisnęła mi go na zakupach podczas LouderTour. Od kiedy mam tę koszulkę, nie założyłem jej ani razu. Nie miałem takiej potrzeby, a poza tym nieszczególnie mi się podobała - chociaż Delly sądzi, że dobrze na mnie leży.
     Szybko zapiąłem suwak spodni, wrzuciłem do kieszeni telefon i w biegu, schodząc co drugi schodek, założyłem t-shirt. Przy każdym moim kroku czułem ból w okolicach lewej części miednicy, ale go zignorowałem - za trzy tygodnie mam Austina i Ally. Według Gabrie do czasu nagrywania przestanie mnie boleć, jeśli w ogóle będzie to trwać dwa tygodnie. Swoją drogą, jakim cudem ona to pamięta? 
     - Dzięki... Rydel, tak? - usłyszałem głos Gabriele. Po chwili zobaczyłem, jak związywała włosy w grubego kucyka, rozmawiając przy tym z moją siostrą.
    - Tak - zaśmiała się, wrzucając poplamione, zwinięte w kulkę dresy do kosza z brudnymi ubraniami. - Albo Delly. Do wyboru, do koloru. Chociaż ja wolę tę drugą wersję.
    - Okej, Delly. - Przybiły sobie piątkę.
    - Czuję, że znajdziemy wspólny język... Nie, my już to zrobiłyśmy - zachichotała Rydel, której, nieco mniej pewnie, ale z podobną radością, zawtórowała szatynka.
    Miałem wrażenie, że Gabriele zachowuje się swobodniej w towarzystwie jedynej przedstawicielki płci pięknej naszego pokolenia w tej rodzinie; jest bardziej spontaniczna i otwarta, chociaż nadal jakaś...  nieswoja. Momentami nie mogła się opanować i tak mocno przegryzała dolną wargę, że bałem się, że za chwilę na niej ujrzę czerwone kropelki krwi.
     - A ty co się gapisz? - Delly założyła swój jasny kosmyk za ucho. Polka momentalnie się spięła, chociaż starała się tego nie okazywać. 
     - Ja? Podziwiam bluzkę Gabrie - powiedziałem szybko, zdając sobie sprawę, że to chyba najsłabsza wymówka, na jaką obecnie mnie stać. - Fajnie wyglądasz... wyglądacie - dodałem, chcąc wybrnąć z sytuacji, w jakiej się znalazłem. Dopiero teraz przyjrzałem się obecnemu ubraniu Gabrie.
     Szatynka miała na sobie luźny, fioletowy t-shirt z jakąś nadrukowaną postacią oraz czarne dresy ze znakiem firmowym ulubionego sklepu Delly.
     - Hm? - Rydel uniosła brew do góry. - Weź Gabriele i chodź do jadalni. Aha, i fajna bluzka - rzuciła jeszcze i odwróciła się twarzą do drzwi.
      Posłuszny Rydel jak nigdy przedtem, podniosłem lekko drżącą Gabrie, po czym, idąc obok siostry, skierowałem się w stronę reszty rodziny i Ratliffa. 
      Oprócz całkiem sporej czerwonej plamy na obrusie, która już lekko wyblakła, nic nie przypominało o wcześniejszej katastrofie. Rodzina siedziała cicho, co chwilę zerkając na mnie i dziewczyny. Po dłuższej chwili, trwającej mniej więcej tyle, co posmarowanie dwóch bułek nutellą, Rydel nie wytrzymała.
      - Co tak patrzycie? - zapytała, gryząc w międzyczasie kanapkę.
     - Słyszałem, że macie nową piosenkę - odezwał się tata, zignorowawszy słowa mojej siostry.
     - Prawie - odpowiedział niewyraźnie Rocky, przełykając kęs chleba. - Brakuje nam jeszcze melodii i podziału tekstu.
      - I reszty - dopowiedział Riker, smarując bułkę. Po chwili wcisnął ją całą do ust. 
      - Po śniadaniu będę myśleć nad melodią i tytułem - dodałem.
      - Coś tam wymyślicie. - Ryland wzruszył ramionami. - Dacie radę, w przeciwieństwie do mnie. Ja jeszcze całego tekstu się nie nauczyłem do mojej roli w "CSI".
      - Kiedy jedziesz do Miami? - zapytałem, oblizując pobrudzone w czekoladzie usta. - Hm, dobre.
      - Wiesz, że wszystkie "CSI" nagrywane są w LA? - odpowiedział pytaniem.
     - "CSI" to nie "Austin i Ally". Następnym razem czytaj uważniej pierwsze strony scenariusza. - Wywrócił oczami. - A tak w ogóle to kiedy zaczynacie?
      - Ósmego października rano - najpóźniej. Lepiej być wcześniej. - Opróżnił swoją szklankę z sokiem. - A co?
       - Dziś jest siódmy - zauważyła trzeźwo Rydel, nalewając wody do jej ulubionego kubka. 
       Zdziwieni spojrzeliśmy na ciemnowłosego, który gwałtownie wstał.
       - Co? 
       - Co? - Powtórzyliśmy mimowolnie, obserwując młodego. 
        - Przecież...
       - Ryland! - jęknęła mama. - Jakim cudem? Jak mogłeś zapomnieć? - Brat już otworzył usta, jednak nasza rodzicielka mu przerwała. - Zmykaj się pakować. Już.
       Posłuszny RyRy truchtem pobiegł na górę, nie słysząc - na szczęście - naszych chichotów.
       - Jak można być takim... - Rocky, widząc groźny wzrok mamy, przerwał na chwilę, rzekomo szukając odpowiedniego słowa. - ... takim kimś, kto jest mniej ogarnięty od Rossa? 
       - Hej! - zacząłem, jednak brat mi przerwał.
       - A może ja wylałem kompot Gabrie, co? - Rocky z tryumfalnym uśmieszkiem spojrzał na mnie, a potem na szatynkę, która, usłyszawszy swoje imię, odwróciła się w jego stronę, mrugając jasnozielonymi oczami. 
       Fuknąłem.
       - Dobra, spokój - powiedziała rozbawiona mama, mrugając do mnie. Niepozornie pokręciłem głową. - Mark, sprawdzisz loty? Może akurat ktoś zrezygnuje. Przydałoby się - dodała ciszej. 
       Tata wstał od stołu, wyciągając z kieszeni iPhone'a, po czym skierował się do salonu. Jak na zawołanie wszyscy - nie licząc Gabrie i zapychającego się biszkoptami Ellingtona - zrobiliśmy to samo. Mruknąwszy pod nosem coś w stylu podziękowań, zaczęliśmy iść każdy w inną stronę. Już przekroczyłem próg pokoju, gdy usłyszałem głos mamy.
       - Gdzie idziesz? - Odwróciłem się.
       - Chciałem iść na górę. Co chcesz? 
       - Chodź, pomożesz mi sprzątać. 
       Niechętnie wróciłem do stołu i zacząłem zbierać brudne talerze, ignorując kłębiące się niecenzuralne myśli w mojej głowie. Podczas mojego kilkunastoletniego życia nauczyłem się, że warto słuchać mojej rodzicielki, nawet w takich błahych sprawach jak ta. Domyślałem się, że nie bez powodu chciała, bym niósł teraz stos naczyń do zmywarki - nie zwracałbym na to większej uwagi, gdyby nie to, że za każdym razem mówiła wtedy do mnie coś ważnego, a niekoniecznie wesołego, lub informowała mnie, na przykład, o śmierci chomika Chrisa - jak zrobiła to dziesięć lat temu, gdy Rydel przyszła na obiad z wełnianym, miniaturowym szaliczkiem w ręce dla niego, pytając nas, czy go gdzieś widzieliśmy. Gdy zjedliśmy posiłek, mama kazała mnie posprzątać. Wtedy właśnie zabroniła mi mówić siostrze, że Chris zginął śmiercią tragiczną w toalecie. Pamiętam, że wywołało to u mnie niemałe emocje.
       Otworzyłem zmywarkę i włożyłem do niej część naczyń. Chciałem wrócić się po kolejne, gdy usłyszałem, jak mama rozmawia z Gabriele. Już miałem przerwać prywatną konwersację mojej rodzicielki, gdy usłyszałem fragment piosenki "The Script", który ustawiłem jako dźwięk przychodzących SMS-ów. 
       Wyjąłem telefon.

       "Od: RyRy
Nie chce mi się do ciebie krzyczeć, więc gdzie są moje słuchawki? W mojej połowie pokoju ich nie ma, a w twojej bałbym się ruszyć cokolwiek nawet patykiem."

       Wypuściłem powietrze ze świstem, uśmiechając się pobłażliwie pod nosem. Niech się nie łudzi, że mu odpiszę.
       Schowałem telefon z powrotem, gdy przyszła mama z margaryną i nutellą w rękach. 
       - Musimy porozmawiać, Ross. - Schowała produkty do lodówki. 
       - Domyśliłem się. Przypadek chomika Chrisa nie daje się wymazać z pamięci - mruknąłem, idąc za mamą po resztę rzeczy na stole. Zauważyłem, że Gabrie już nie było.
       - Kąpie się - usłyszałem mamę. Przyznam, że umie czytać w myślach.
       - Nie potrzebuje twojej pomocy? - zapytałem, zbierając puste lub prawie puste kubki w ręce.
       - Uważa, że nie. Nie chcę się wtrącać, nie znam jej zbyt dobrze.
       Zaniosłem kubki do zmywarki, po czym wróciłem do jadalni.
       - O czym chciałaś więc rozmawiać? - zapytałem, wracając do głównego tematu.
       - Co z jej pobytem u nas? - Spojrzała na mnie. 
       - Sam chciałbym wiedzieć. 
       - Nie mówiła nic o rodzicach czy rodzinie? 
       - Nawet o swoim wieku. - Wziąłem dzbanki z kompotem do rąk, podczas gdy moja rodzicielka szukała w szafce czystego obrusa.
       Mama westchnęła.
       - Jak tylko się umyje, musimy z nią porozmawiać - usłyszałem, stawiając dzbanki na blacie w kuchni. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się i rodzicielka.
       - Nie może z nami zostać. Ktoś się o nią martwi.
       Nagle przed oczami stanął mi obraz dwóch knypków, którzy pytali się o Gabrie zaraz po tym, jak schowałem ją w samochodzie. Nie opowiadałem o nich rodzinie i z jednej strony ubzdurałem sobie, że, póki co, nie powinienem o tym wspominać, zaś z drugiej - wiedziałem, że będę tego żałować. 
       - No nie wiem - powiedziałem wymijająco. Mama zmarszczyła brwi. - No wiesz, jest u nas od kilku dni, a do tej pory ktoś powinien się nią zainteresować.
       - Dobra, mamo, jestem już spakowany. - Ryland stanął z walizką w progu. - I tak, Ross, znalazłem te słuchawki.
       - A ja dosłownie cudem złapałem wolne miejsce do Miami - odezwał się tata, wchodząc do kuchni. - Nie pytajcie - dodał, widząc nasze zdziwione spojrzenia.

***

Cześć. Pamiętacie mnie jeszcze?
Wiem - nie było mnie miesiąc. Jeśli kogoś to zasmuciło - przepraszam. Jeśli nie - też przepraszam, bo będę uprzykrzać Ci moim pisaniem życie. C: Nie zamierzam odejść. :')
Taak. Nie musicie mnie zabijać.
No chyba, że za to coś, co przeczytaliście. Kompletnie nie miałam pomysłu na ten rozdział, dopiero wczoraj "wpadłam w trans" i napisałam około połowy, jeśli nie więcej. 
"Wena".
Cóż, nie bardzo wiem, co mogę napisać po takiej nieobecności, więc kończę mój wywód, a że raczej się już nie spotkamy w tym roku, życzę wszystkim Wesołych Świąt oraz Nowego Roku. :')
Trzymajcie się!



~Yeaew

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww... dostałam dedykację (czy jak to się tam odmienia) i to od Yeaew!
    Nie masz pojęcia jak mi się miło zrobiło. I tak, powinnyśmy ogarnąć ten projekt. Myślę, że przez święta damy radę jak się pożądanie za to weźmiemy. Jestem pełna zapału i optymizmu.
    Okay, a teraz rozdział:
    Oczywiście super i bardzo się cieszę, bo w końcu dla mnie :) , ale tobie raczej się nie zdarzają złe.
    Poczułam jedność i sympatię do Rossa i Rylanda. Są tacy jak ja: nieogarnięci (dałabym radę zapomnieć o czymś jeszcze ważniejszym, nie takie rzeczy się robiło), mają ,,artystyczny nieład" w pokoju i ja też zgubiłam słuchawki. Tylko niestety ich nie znalazłam...
    Gabi się zaklimatyzowała. Nie dziwię się biorąc pod uwagę jakie sympatyczne postacie stworzyłaś. Chciałabym jak ona siedzieć z nimi przy stole... Są świetni! Dokładnie tacy jak wyobrażam sobie ich w prawdziwym życiu.
    Mark - czarodziej (ciekawe skąd ma ten bilet)
    Stormie taka idealna mama + czyta w myślach
    I jeszcze to jak opisałaś tą rozmowę z Rossem. Taka naturalna i... no super.
    Ross zachowuje się trochę ciapowato (jak powiedział, że podziwia bluzkę Gabrieli. Po prostu brawo za pomysł Rossiu), ale to słodkie.
    W sumie Ryry to też sierotka życiowa, co nie zauważa ani daty, ani miejsca. Coraz bardziej ich lubie, bo są do mnie podobni :)))))
    Wesołych Świąt! Niech Twoi nauczyciele zachorują, Mikołaj i Wena będą bogaci! Zdrowia, weny, szczęścia i czego jeszcze zapragniesz! Oby kolejny rok był dla Ciebie piękniejszy, szczęśliwy i w ogóle lepszy niż ten!
    Ps. Ciebie się nie da zapomnieć. No... w każdym razie ja nie zapomnę. I wiesz co? Ja też tak piszę rozdziały :)
    Czekam na next i na to co nowego pojawi się z twojej strony w naszym projekcie.
    Jane z prywatnego konta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Boże, mam (albo może miałam, bo już kilka nadrobiłam) zaległości we wszystkim, że aż szkoda gadać! Ostatnio w ogóle nie miałam na nic czasu, ani chęci. Więc przepraszam za zwłokę. Ale jestem i zabieram się do komentowania. Nie, żeby ten komentarz miał być zwięzły i logiczny. Nie ze mną takie numery.

    Dlaczego te rozdziały są takie krótkie? :( Ledwo zdąży się rozwinąć akcja, a tutaj już następuje koniec. To takie przykre, szczególnie, że czyta się je szybko. Chciałoby się ich więcej i więcej, a tu dupa blada. Ale rozumiem, to znaczy staram się zrozumieć. Ryland tak bardzo chciał zagrać w tym serialu, tak bardzo się cieszył tą rolą, że omal zapomniał o tym jaki mają dzień tygodnia. Oj, chłopcze, chłopcze. Jeszcze trochę, a zapomni ubrać spodni. Albo bielizny. Lub czegoś innego. Teraz Ross musi zachować się dorośle i podjąć decyzję, co dalej z Gabriele. Jednak ja wiem, że z tym odnalezieniem rodziny nie będzie tak łatwo. Bo przecież gdyby tak było, ta historia nie potoczyłaby się w jakimś interesującym kierunku. Nie wiem, co dla nas szykujesz, ale mam prawo sądzić, że coś naprawdę... ciekawego.

    Na nowy rok życzę Ci dużo weny, czasu i chęci na pisanie. Byś nigdy nie pisała na siłę, tylko dlatego, że chcesz. Byś miała mnóstwo pomysłów, które bez problemu dałby się przelać na karki Worda. I uśmiechu, tak po prostu. Żebyś nie zapomniała, jak się uśmiechać ;)

    Wszystkiego dobrego!

    - matrioszkaa! xx

    to-nie-jest-milosna-piosenka.blogspot.com

    Ps. Ja o Tobie nie zapomniałam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Majkel, menżu, mój drogi! Przybywam!
    Cieszysz się? CCCC:

    Bumsyfykyszy.
    Czujesz ten ból, Yeaewciu (mogę tak mówić? To takie urocze jest... Aww ♥ no wiem, ze mogę), kiedy napiszesz stronę rozdziału 14 w open office i ci się to wszystko usuwa? Czujesz? No powiedz, że czujesz.
    Nie spodziewaj się nowego rozdziału szybko...
    To ten. Przejdźmy do rossdziau.
    Ruszoffe bokserki Rossa? No spoko. Nie, żeby coś. Wolę Majkela. Ale tak też jest git.
    XD
    Sorry... Przepraszam, jest późno i po sylwestrze a ja nie wiem co ze sobą zrobić.
    *charakterystyczne piiip przy no signal w tv*

    "Nigdy nie miałem problemu z wyborem ubrania i to nie tylko dlatego, że nie jestem dziewczyną." - Co ty piszesz, Majkel? Menżu. Przecież ja nie ubieram się długo. Co nie? A chyba... Chyba jestem dziewczyną... Prawda?

    Lecim dalej.

    Gabry (wybacz, kocham to określenie) i Delly przyjaciółkami? Czemu nie! To takie... No. A ty, blondi, nie podsłuchuj.
    U, to takie tam, wiesz, zapomnienie o nagraniach CSI. To nic. Może kiedyś trafi się jeszcze taka szansa, nie? C:
    I tak jestem bardziej nieogarnięta. Po kilku godzinach przebywania u babci skapnęłam się, że ma plazmowy telewizor. (Y)

    "Rocky z tryumfalnym uśmieszkiem spojrzał na mnie, a potem na szatynkę, która, usłyszawszy swoje imię [...]" PRZECZYTAŁAM SZKLANKĘ, LEL.

    Dafuq.
    Jak można zabić chomika toaletą.
    Nie widzieli, że tam jest i postawili na nim klopa? ;_;
    Ej, tak dziwnie mi się to czyta ze świadomością, że Gabry jest Polką. Serio... Niespotykane!

    A co do końcówki... Czekam z niecierpliwością na Malffu i Jacksona. ♥ Nie zawiedź mnie, mój menszu!
    Zaraz do Ciebie lecem. Znaczy... Do poduszki z Twoją podobizną. ;')
    Przypakowałeś coś ostatnio.
    Wesołego jajka, YEAEW!

    Czemu moje komentarze som takie gupie i bez sensu. Całkowicie... Przykro się aż robi.
    Piszę go już 15 minut. Tia.
    Dobranoc.
    Przypakowana poduszko, lecę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okay. Przyznaję. Nie przeczytałam. Ale nadrobię (y)
    Mam ostatnio ciężki stan psychiczny, wybacz.
    Tymczaaasem nominowałam cie do LBA
    http://r5-stories-by-sparrow.blogspot.com/2015/01/lba.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Blogger to szmata, nie daje powiadomień. Raff mówi, że jej nie przyszło powiadomienie z bloggera, a ina czyta tego bloga. ._.

    Dlaczego. To. Tak. Bardzo. Podjeżdża. Pod. Moje. Story.
    No dlaczego.
    ...

    Anyway. Congrats za scenkę ubierania się Rossa. Tak dobra, że szok. Rili. Rozpisana z sensem, ogarnięta, bez debilnych i niepotrzebnych wstawek z rodzajem nitkowania w skarpetkach (y). To się chwali.

    Skomentowałabym resztę, ale... Kurna.To tak badzo podjeżdża pod moją historię, że nie bardzo wiem, co tu napisać ._.
    Mam nadzieję, że wymyśliłaś coś innego dalej i nie dasz mi tego zartwienia. Co prawda nie wiesz, jaki ja mam pomysł na bloga, ale jednak I hope.

    As I said - blogger to szmata.

    R.I.P. Chomik.
    Branoc, łeb mnie boli :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy11/1/15 00:05

    Witam.
    Ponownie.
    Tym razem przybywam, aby zawiadomić cię o nominacji do LBA! :D
    Pewnie wiesz, gdzie szukać pytań, ale w razie czego masz linka: r5-sny-nie-spelnione.blogspot.com
    Trzymaj się i pisz szybciej, bo ja nie wytrzymuje
    Pa pa
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy12/1/15 15:34

    Na wstępie chciałabym podziękować ci bardzo za polecienie swojego bloga na moim blogu. Uwielbiam kryminały, zagadki... Jest to coś zepełnie inne od większości blogów. Sama jednak myślałam, że taki blog nie istnieje, a tu taka miła niespodzianka!
    Podoba mi się w ogóle pomysł na tego bloga. Jest inny i naprawdę po jednym rozdziale przykuwa uwagę. Charaktery postaci też mi się podobają. Jestem ciekawa jak dalej to rozwiniesz :)
    Pozdrawiam!
    ~Roxanna~
    immortal-two-souls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Komentujesz = Motywujesz :)

Layout by Tyler